Student w domu, jedzenie do torby

Cały świat żyje stereotypami, mimo że są ludzie, którzy próbują z tym walczyć. A, jak wiadomo, w każdym stereotypie jest trochę prawdy. Podobnie nie bez powodu określa się dumnych adeptów szkół wyższych „słoikami”, którzy opuściwszy rodzinne gniazdo, powracają do niego, aby zjeść ciepły obiad i zabrać trochę zapasów na drogę powrotną. Proszenie o przelewy to podobno również standard.

Ale czy budżet studentów rzeczywiście jest taki słaby, jak przyjęło się o nim opowiadać?

Co tak naprawdę robią studenci?

Gdyby zapytać kogoś na ulicy, z czym kojarzą mu się studenci, prawdopodobnie padłaby odpowiedź wskazująca na beztroski tryb życia, a dopiero później pilną naukę nad stosem książek. Ot – „za hajs rodziców baluj”.

Tymczasem coraz mniej studentów żyje na garnuszku rodziny. Próbują dorwać jakąś pracę, którą mogliby wykonywać czy to w tygodniu, na równi ze studiami niestacjonarnymi, czy to po zajęciach, jeśli kończą się w godzinach popołudniowych. Poza tym obecnie wiele ofert przewiduje także pracę zdalną albo nocną, więc co wytrwalsi mogą spróbować się jej podjąć. Do wyboru, do koloru. Niezależność finansowa to dobry krok w dorosłość.

Na wakacje też nie brakuje chętnych do pomocy, o ile zarobki są godziwe, tj. nie zmuszają do wyzbycia się godności. Szacunek to podstawa – zarówno do siebie, jak i drugiej osoby. Pracodawcy zależy na dobrze wykonanej robocie, a studentowi na zyskaniu doświadczenia i utrzymaniu się w trakcie studiów. To chyba porządny układ, prawda?